sobota, 4 marca 2017

Wiosenny haul wnętrzarsko-książkowy

Witajcie!


Chciałabym w tę leniwą, bardzo wietrzną sobotę pochwalić się moim najnowszymi nabytkami. Zbliżająca się wiosna natchnęła mnie do zakupienia kilku drobiazgów, głównie pod kątem kwiatowej aranżacji balkonu oraz roślin doniczkowych w moim grajdołku. Nabyłam również dwie książki, które są zdecydowanie w moim stylu, i pragnę je Wam serdecznie polecić.




Zacznijmy od doniczek, Zaopatrzyłam się w aż cztery sztuki, z czego aż trzy planuję wykorzystać na moim niedużym balkonie. Ceramiczną osłonkę z urokliwym wzorem, w którym obecnie rezyduje płożący hiacynt, zakupiłam w Pepco i ją - jako jedyną - zamierzam pozostawić w mieszkaniu. Zbliża się Dzień Kobiet, więc zgodnie z firmową tradycją do domu przybędzie kolejny fiołek, który przecież potrzebuje odpowiedniej oprawy :)


W Pepco wypatrzyłam także białe, niewielkie wiszące doniczki wykonane z metalu zaopatrzone w praktyczne haczyki. Będą się pięknie prezentować na mojej białej balkonowej pergoli :)



Ostatnia, plastikowe osłonka z ażurowym wzorem to prezent od mojej mamy. Jako że wykonana jest z nierdzewnego materiału, świetnie sprawdzi się również na grajdołkowym balkoniku.


Dwie zdobycze kuchenno-kredensowe wypatrzyłam w Biedrone. Klasyczna, bambusowa deska do krojenia marki Smukke świetnie sprawdzi się w kuchni a oprócz tego będzie piękną ozdobą kuchennego blatu.


Niebieska miseczka zdobiona kunsztownymi ornamentami to zgodnie z zaleceniem producenta... element zestawu do sushi :) Mimo, że sushi w domu nie przyrządzamy, miskę postanowiłam przygarnąć :)



I wreszcie moje dwie książkowe perełki :) Pierwsza z nich to kupiona przeze mnie pod wpływem impulsu pozycja "Damy z Cavendon Hall". Przywołane na okładce podobieństwo do mojego ukochanego serialu Downton Abbey spowodowało, że musiałam ją mieć. Niestety, dopiero w domu doczytałam, że książka ta jest drugą częścią cyklu, i muszę najpierw zaopatrzyć się w część pierwszą o nazwie "Cavendon Hall" i czytać po kolei. A tak mnie korci, aby już po nią sięgnąć...
Druga książka to również druga część innego książkowego cyklu, jakim jest Saga Rodu Poldarków, zekranizowana przez BBC jako niezwykle klimatyczny serial, emitowany w Polsce pod nazwą "Poldark - Wichry losu". Po pierwszej części sagi odczuwałam leciutki niedosyt, który część druga - "Demelza" - doskonale zaspokoiła. Wiktoriańskie klimaty, wartka akcja osadzona w XVIII-wiecznej Kornwalli, doskonale nakreśleni bohaterowie - to tylko niektóre z licznych atutów tej książki. Chwytające za serce zakończenie sprawia, że nie można się doczekać sięgnięcia po następną część. Jeśli jeszcze nie mieliście okazji zapoznać się z twórczością Winstona Grahama, to serdecznie polecam Wam tę pasjonującą sagę. 


A Wy jakie książki ostatnio przeczytaliście? Czekam na Wasze propozycje w komentarzach.

Do napisania! :)

poniedziałek, 20 lutego 2017

Mini recencje filmowe + przedpokój w szarościach


Witajcie!

Na wstępie chciałam bardzo serdecznie podziękować za miły odbiór mojego pierwszego zdjęciowego posta :) Jest mi naprawdę bardzo miło :) A dziś, poza zdjęciami, będzie również kulturalne co nieco :)


W ciągu ostatniego miesiąca aż trzy razy byłam w kinie. Wybraliśmy z moim J. najbardziej rozpromowane produkcje filmowe, aby móc wyrobić sobie na ich temat opinię. Zapraszam do przeczytania moich bardzo subiektywnych mini recenzji :)



“La La Land” to z pozoru film bardzo pozytywny, ale pozostawił we mnie po zakończeniu seansu ambiwalentne odczucia. Początkowo nie przemawiała do mnie zbytnio sma koncepcja musicalu, ale ostatecznie piosenki nie zadziałały na mnie irytująco, a wręcz przeciwnie – stanowił miłe urozmaicenie dość prostej fabuły i sprawiały, że można było odnieść wrażenie, iż oglądamy którąś z klasycznych animacji Disneya. Wraz z rozwojem akcji, piosenek na ekranie jest coraz mniej, zaś tempo wydzarzeń zaczyna zwalniać, przez co odbiór końcówki filmu jest nieco inny aniżeli jego początku, kiedy to wydarzenia toczą się bardzo dynamicznie i dosłownie wciągają widza. Sama historia opowiedziana w filmie jest nieskomplikowana, brak w niej wyrazistych bohaterów drugoplanowych, nie brak jej jednak pewnego uroku i lekkości. Z pewnością do głownych atutów tej produkcji należy fantastyczna muzyka, która wpada głęboko w pamięć i zostaje na długo :) Muszę jednak uczciwie przyznać, iż byłam i nadal jestem głęboko rozczarowana zakończeniem. Oczekiwałam zupełnie innego finału – takiej wisienki na torcie, która pasowałaby do disneyowskiej koncepcji... Nie będę jednak zdradzać nic więcej, polecam obejrzeć i samemu wyrobić sobie opinię :)



Drugim filmem, na który wybraliśmy się w lutym, tym razem w większym towarzystwie wraz z moją mamą oraz młodszą siostrą, była “Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej”. Produkcja bardzo podobnie jak wspomniany powyżej “La La Land” była niezwykle rozpromowana i budziła nasze duże nadzieje. Z pewnością nie jest to film dla każdego – zarówno ze względu na samą tematykę, jak I bardzo odważnie pokazane scena erotyczne. Dla mnie jednak seks ukazany na ekranie zdecydowanie daleki był od pornografii i jednak nie zdominował całej fabuły, które zdecydowanie kręciła się wokół rozterek sercowych tytułowej bohaterki oraz jej niezłomnej walki o publikację jej książki. Kreacja aktorska Magdaleny Boczarskiej była niezwykle wyrazista i zdominowała pozostałych bohaterów. W filmie nie brak jest doskonale wypunktowanego humoru – w wielu momentach cała sala wybuchała śmiechem. Sama historia pani Wisłockiej jest bardzo kontrowersyjna i może szokować, co udało się jednak przedstawić na ekranie bez zbędnego epatowania megatywnymi emocjami. Płynne przechodzenie między różnymi wydarzeniami z jej życia w kolejności niechronologicznej pozwala na stopniowe zagłębianie się w życie wewnętrzne głównej bohaterki i lepsze zrozumienie jej poglądów na kwestie bliskości i cielesności, które z pewnością w siermiężnych czasach komunistycznych były czymś nowym i wręcz egzotycznym. Aby sprawdzić, czy również Was nie szokują do tej pory kwestie związane z seksem , zdecydowanie warto wybrać się do kina :)




Ostatnim filmem, jaki udało mi się obejrzeć w kinie, była “Jackie” z nominowaną do Oscara Natalie Portman w roli tytułowej. Sama historia zabójstwa prezydenta Kennedy'ego jest mi dość dobrze znana, swego czasu sporo czytałam na ten temat, dlatego też nie mogłam odpuścić sobie obejrzenia tego filmu, gdy tylko miałam taką możliwość. To z pewnością nie jest produkcja, na którą powinniśmy wybrać się, aby poprawić sobie humor – akcja filmu rozgrywa się na przestrzeni około tygodnia po samym zamachu i obfituje w trudne wydarzenia, pełne smutku, bólu oraz goryczy. Nie ukrywam, że przed seansem nie czytałam o tym filmie, w związku z czym spodziewałam się bardziej przekrojowego portretu amerykańskiej pierwszej damy na przestrzeni zdecydowanie dłuższego okresu czasu. Tymczasem na ekranach wyłania się obraz kobiety przepełnionej bólem, co przekłada się na jej nie do końca racjonalne i zrozumiałe dla otoczenia decyzje oraz zachowania. Jako osoba znająca sporo faktów historycznych byłam pełna podziwu dla ogromnej pracy, jaką włożyła ekipa aby wiernie oddać różne z pozoru drobne elementy z tamtego okresu, jak stroje, scenografię czy też niektóre dialogi, których prawdziwość potwierdza wielu biografów Państwa Kennedych. Sama Natalie Portman włożyła również wiele wysiłku i w niezwykle autentyczny sposób odtworzyła sposób zachowania czy nawet specyficzną manierę mówienia Jacqueline Kennedy. Film “Jackie” to zdecydowanie propozycja skłaniająca do refleksji i głębszego przemyślenia :)
Po tej obszernej części kulturalnej, chciałabym Was bardzo serdecznie zaprosić do mojego przedpokoju :) Przedpokój to pomieszczenie, które w naszym grajdołku ma zdecydowanie najbardziej męski i surowy charakter. Utrzymany jest w odcieniach bieli i szarości z dużą dozą czerni oraz grafitu. Dotychczas wciąż brakuje mi odwagi, aby przełamać jego jednolitą koncepcję i wprowadzić jakiś wyrazisty akcent kolorystyczny... Oceńcie sami, czy może warto byłoby pokusić się o jakieś małe szaleństwo w przedpokoju :)

 Galeria widoczna jest już w drzwiach wejściowych, naprzeciwko których się znajduje. Wszystkie pięć obrazków oraz napisów w ramkach pochodzi z Jyska, natomiast szafeczka na klucze pochodzi z giełdy florystycznej, na której uwielbiam wyszukiwać drobiazgi dla domu. 




 Tak prezentuje się całość nad ikeowską szafką na buty z serii Hemnes. Niestety, razi mnie w oczy asymetria jaka powstała pomiędzy galerią a szafką, lecz ze względów logistycznych nie mogliśmy umieścić półki bardziej na prawo, zaś galeria pojawiła się w naszym przedpokoju jako pierwsza i nie chcieliśmy po zamontowaniu półki przewieszać ramek, aby przy tym dodatkowo nie dziurawić ścian. Prawdopodobnie w końcu dokupię dwie, może trzy rameczki w podobnej kolorystyce i nasza skromna galeria rozrośnie się na lewo.




W przedpokoju nie brak męskich akcentów - zegar stylizowany na cyberblat zegarka to również zakup z Jyska, z kolei filmowe plakaty z ikonami motoryzacji zostały zakupione na Pakamerze jako prezent dla mojego J :)



Jak wam się podoba nasz grajdołkowy przedpokój? Iść w kolory, czy zostać przy szarościach tak, jak dotychczas?

Pozdrawiam Was ciepło i do napisania :)

niedziela, 12 lutego 2017

Czekając na wiosnę...

Wprawdzie kalendarzowa zima jeszcze trochę potrwa, ale niech podniosą rękę ci z Was, którzy nie marzą już o pierwszych promieniach wiosennego słońca :) Tymczasem mrozy u mnie w południowej Polsce nadal nie odpuszczają, pod nogami na skutek połowicznych roztopów sprzed dwóch tygodni pojawiła się znienawidzona przeze mnie warstwa lodu stanowiącego zagrożenie dla stabilności moich nóg. Trochę naiwnie wyglądają próby przywołania wiosennej atmosfery w moim grajdołku, lecz czego się nie robi dla lepszego samopoczucia :)





Walentynkowe tulipany od mojego J :) Pierwsze wiosenne kwiaty w tym roku.




Świeczniki ze zdjęć powyżej zakupione zostały w second handzie u Sandry z bloga Sandrynka Hand Made.
Serdecznie polecam zakupy u niej, można wyszperać naprawdę szalenie inspirujące bibeloty za śmieszne pieniądze. Kilka skorup z ostatniej wiosennej dostawy z jej sedond handu poniżej:


Sandrynkowe zdobycze zdobią okap - dzbanek i filiżanki są z najnowszej dostawy noworocznej, zaś deseczki zakupiłam u Sandry już jakiś czas temu. Szare serduszko to zdobycz z giełdy florystycznej. Planuję zawiesić na okapie jeszcze jakieś klimatyczne suszone zioła, ale niestety nie bardzo wiem, gdzie takowych szukać o tej porze roku :( Okap pojawił się w moim grajdołku jesienią, i nie zdążyłam przed zimą samodzielnie ususzyć sobie żadnych ziółek. Mój J żartuje tylko, że mogłabym kupić bazylię lub jakiekolwiek inne zioło kulinarne i w tydzień doprowadzę je do stanu głęboko zasuszonego. I ma niestety sporo racji - nie mam ręki do roślin domowych, a mój ciemny aneks kuchenny sprawiają, że uprawa w nim roślin to prawdziwe wyzwanie.



 
Kolejna zdobycz z second handu Sandry - urokliwy biały wazonik. Słoik z hipsterskim napisem pochodzi z Pepco.



Co poza kwiatami pomaga mi przetrwać długą zimę? Owoce - o każdej porze i w każdej ilości, co widać na załączonym niżej obrazku :)

Na relingu z Ikei wiszą moje ukochane sweterkowe kubki, upolowane na wyprzedaży w Biedronce w dwóch wersjach kolorystycznych - różowa dla mnie, szara dla mojego J. Są przepiękne :)

A skoro już jesteśmy przy owocach to pokochałam ostatnio owocowe koktajle - ten poniżej przygotowałam z mrożonych malin, mandarynek, banana oraz kiwi.

Wyszedł naprawdę pysznie :)


Jeśli już mowa o owocowych przysmakach, moim ostatnim odkryciem jest sok mandarynkowy z Biedronki. Ma niezwykle głęboki posmak prawdziwej, lekko kwaskowatej mandarynki i jest świetną alternatywą dla bardzo popularnych soków pomarańczowych:

W sypialni od Nowego Roku wiszą dostojnie cotton ballsy w stonowanej kremowo-brązowej kolorystyce. Doskonale rozświetlają długie wieczory.

I to by było na tyle w dzisiejszym już i tak przydługim poście :) Dajcie znać, jak Wy umilacie sobie oczekiwanie na przyjście wiosny :)

Do napisania :)




Zaczynamy!

Witam Was wszystkich bardzo serdecznie w moim grajdołku :)
Mam na imię Kasia i właśnie zaczynam moja przygodę z blogowaniem. Będę chciała dzielić się z Wami moim codziennymi przemyśleniami, spostrzeżeniami oraz zdjęciami z mojego grajdołku o metrażu 42 metrów kwadratowych.

Do napisania :)